Uczynki miłosierdzia względem duszy: 3. Wątpiącym dobrze radzić

Ostatnio bardzo dużo czasu poświęcam komputerowi. Na początku tajniki jego działania były dla mnie wielką tajemnicą. Miałem poważne trudności w opanowaniu w Worda czy też muzycznego programu Finale. Tym bardziej, że trudno było znaleźć jakąkolwiek przystępną instrukcję korzystania z niech. Kiedy chciałem go użyć w realizacji jakiegoś interesującego mnie zadania, często trafiałem na problem, z którym nie dawałem sobie rady. Nie wiedziałem, których klawiszy użyć, aby osiągnąć na ekranie wynik moich pomysłów. Wtedy telefonowałem do znajomych  komputerowców i oni mi zawsze pomogli. To co było na początku trudne, stawało się łatwe do wykonania. Po udzieleniu rady, wystarczyło wcisnąć na klawiaturze odpowiednie klawisze i wszystko było jasno. Dobra rada jest skarbem, która pomaga nam rozwiązać nasze problemy. A są one różne. Te przy komputerze nie są takie trudne i skomplikowane jak problemy życiowe, ale pouczają nas o konieczności pomocy  ze strony znawcy, fachowca, kogoś z rodziny, przyjaciela, może kapłana. Dobra rada zawsze jest potrzebna. Dlatego należy z niej korzystać i należy być wdzięcznym temu, kto jej nam udziela.

Jakże szczęśliwi są ludzie, którzy mają do kogo zwrócić się o poradę w sytuacji, gdy nachodzą ich wątpliwości. Ten zaś, kto ma doradzać, powinien wykazać się kompetencją w dziedzinie, w której doradza. Nie mogą to być rady ignoranta. Jeśli ktoś nie zna odpowiedzi na wątpliwości i pytania – nie powinien doradzać. Udzielając niekompetentnych rad, przyczyni się do poważnej szkody. Tak więc ci, którzy udzielają rad życiowych, ponoszą pewną odpowiedzialność za udzielane rady, zwłaszcza wtedy, gdy wiedzą, że mogą one przesądzić o podejmowanej decyzji.  Pismo Święte ostrzega: „Osądzaj sprawy bliźniego według swoich własnych i nad każą sprawą się namyśl” (Syr 31, 15).

Dobrze, że jest ktoś, kto udzieli rady.

Kto wątpi, traci nadzieję. Zwątpienie oznacza zgodę na pogrążenie się w bezsensie, w chaosie własnych myśli czy uczuć. Taki stan jest niebezpieczny. Nikt nie potrafi dłużej żyć, nie widząc sensu. Trzeba radzić komuś tak, jakbyśmy radzili sobie. Udzielona rada nie może obracać się przeciwko bliźniemu. Byłoby grzechem i zarazem wielką krzywdą udzielanie porad, o których wiemy, że przyniosą osobom radzącym się szkodę. Byłby to grzech nadużycia zaufania. Swego rodzaju grzech szatański – bo przecież szatan źle radzi człowiekowi. Nikt nie ma prawa radzić komuś, aby sprzeciwiał się woli Bożej. Byłoby to wtedy zachęcaniem do grzechu. Udzielona rada ma wypływać z miłości bliźniego, troski o jego dobro i zwyczajnej życzliwości. Chrześcijanin dobrze radzi innym, ponieważ chciałby w ten sposób przyczynić się do powiększenia dobra w życiu bliźnich. Dobre rady wracają do nas wdzięcznością tych, którym ich udzieliliśmy. Dają radość, gdyż możemy się poczuć współsprawcami dobra.

Czasami bywa tak, że ludzka mądrość nie wystarcza. Człowiek nie potrafi dać konkretnej odpowiedzi na jakieś pytanie, rozstrzygnąć zdecydowanie i pewnie w przypadku wątpliwości. Niekiedy mądrość ludzka staje na rozdrożu.

Rady od samego Boga.

Przykładem niech będzie sytuacja św. Józefa, męża Maryi i Opiekuna Pana Jezusa. Kiedy dowiedział się, że zanim zamieszkali razem, Maryja spodziewa się dziecka, nie uwierzył w jej dziewicze poczęcie i zamierzaj potajemnie ją opuścić. Ale nawet wtedy, gdy miotały nim wątpliwości, nie obrócił ich przeciwko Maryi. To znaczy, że jej nie potępił. Jego zwątpienie zostało pokonane, a sprawiedliwość została nagrodzona. Bóg poprzez anioła Gabriela udzielił mu rady: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki, albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (Mt 1,20). Tym razem rada pochodziła od samego Boga.

Pismo Święte pokazuje nam wielkie postaci Starego Testamentu, które zasięgały rady u Boga. Gdy sięgamy po Ewangelię, znajdujemy wiele cennych rad i konkretnych wskazówek, jak żyć. Jezus dzieli się z nami swoją mądrością, która nie płynie wyłącznie z doświadczenia człowieka, ale jest mądrością Bożą. Po dobrą radę możemy się zwracać do Ducha Świętego, który jest nazwany „Pocieszycielem” i umacnia nas swoimi siedmioma darami. O Nim Jezus uczył, że gdy przyjdzie, „doprowadzi nas do całej prawdy” (J 16, 13). Trzeba, abyśmy w naszych rozterkach, wątpliwościach, gdy nie wiemy, jak postąpić, upraszali łaskę rady Ducha Świętego. On może oświecić nasz rozum i pobudzić wolę. Wśród Jego darów jest jeden, „dar rady”. To On pomaga roztropnie żyć i patrzeć na świat. Jako ochrzczeni i bierzmowani mamy przystęp do Ducha Świętego i pełne prawo prosić Go, aby uruchomił w nas cały potencjał swej Bożej mocy. Chciałbym bardzo mocno zachęcić do modlitwy do Ducha Świętego, zwłaszcza wtedy, gdy przeżywamy ważne momenty w naszym życiu i chcemy oprzeć się na kimś pewnym. Wiele osób odkryło Ducha Świętego jako Tego, który jest źródłem dobrych natchnień i mądrości; który nigdy nie zawodzi.

Bronić się przed zwątpieniem.

Wątpienie jest czymś naturalnym. Nie trzeba się bać wątpliwości, bardziej trzeba obawiać się tych, którzy nigdy ich nie mają. Trudności w wierze przeżywali nawet wielcy święci. Wątpliwości w wierze uderzają w nas nawet podczas modlitwy czy Mszy świętej. Nieraz zastanawiamy się też nad swoimi życiowymi wyborami. Pytamy: czy dobrze zrobiliśmy, czy ten lub inny krok jest słuszny, czy nie będziemy żałować itd.

Wątpiącym dobrze radzić – ten uczynek miłosierdzia przypomina dwie ważne zasady. Po pierwsze, jeśli pojawiają się w moim życiu wątpliwości, nie trzeba panikować, rozdzierać szat, ale raczej spokojnie szukać sposobu na pokonanie trudności. Każdy z nas potrzebuje dobrej rady, a obok mnie są ludzie, którzy mogą mi pomóc. Trzeba tylko ich odnaleźć. Po drugie, czasem to ja jestem tym, który ma posłużyć drugiemu dobrą radą. Nie chodzi o to, by grać rolę dobrego wujka, który proszony czy nie, częstuje wszystkich wokół swoimi mądrościami. Chodzi o umiejętność wsłuchania się z troską w czyjeś wątpliwości i gotowość do pomocy w ocenie sytuacji i pokazanie drogi.

W ewangelii czytamy, że Jezus nieraz udzielał rad ludziom, których dręczyły wątpliwości. Faryzeusz Nikodem przyszedł w nocy, aby w rozmowie z Jezusem szukać dla siebie światła. Dowiedział się, że musi się na nowo narodzić. Ta nocna rozmowa musiała go zmienić. Ewangelia św. Jana wspomina, że Nikodem publicznie bronił Jezusa w dyskusji między faryzeuszami (7,50-52), a po śmierci przyniósł wonne olejki do namaszczenia ciała przed pogrzebem (19,39). Rozstrzygnął więc swoje wątpliwości na korzyść Jezusa. Bogaty młodzieniec pytał Jezusa, co ma czynić, aby osiągnąć życie wieczne.

Co mamy czynić?

W gazetach roi się od kącików z poradami różnego rodzaju, w księgarniach półki uginają się od poradników na wszelkie możliwe tematy. W naszej epoce szczycącej się szacunkiem do rozumu, znakomicie rozwijają się wróżbiarstwo, jasnowidztwo, horoskopy. Chesterton pisał kiedyś: „Tam, gdzie nie wierzy się w Boga, można wierzyć we wszystko”.

Wątpliwości są czymś naturalnym, zarówno w życiu, jak i w przestrzeni wiary. Dziś jednak wątpienie traktuje się jako coś lepszego od pewności. Kwestionowanie, wątpienie, podważanie pewników jest przedstawiane często jako stan pożądany. To co jest zgroszeniem, świat gotowy jest przyjąć za cnotę. Dlatego nie wolno bać się pytać innych o radę i nie wolno bać się dawać rady tym, którzy jej potrzebują.