Wyjątkowy święty

pio-2San Giovanni Rotondo to miasteczko na południu Włoch liczące około 27 tyś. mieszkańców, na półwyspie Gargano, w prowincji Foggia, w regionie Apulia, było świadkiem niezwykłego życia świętego kapucyna, mnicha Ojca Pio. Mieszkał on tu od 28 lipca aż do  jego śmierci, 23 września 1968 roku.

Ojciec Pio (Francesco Forgione) przyszedł na świat w miasteczku Pietrolcinie, koło Benevento, w południowych Włoszech, w miesiącu rozkwitania kwiatów, 25 maja 1887 r. Był piątym spośród ośmiorga dzieci Peppy i Grazio Forgione. Jego mama Peppa wyznała, że był niepodobny do innych chłopców: ,,nigdy nie był niegrzeczny, czy źle się zachowywał”. W 1903 r., wskutek umartwień i słabego zdrowia, bliski był śmierci. Lekarze stwierdzili wyczerpanie organizmu pewni byli, że wkrótce umrze. Słaby, lecz silny siłą ducha, przyjął wtedy franciszkański habit Kapucynów i rozpoczął życie zakonne i nowicjat  a wraz z nim intensywne życie nauki, modlitwy, ubóstwa i pokuty. W 1909 r., na skutek choroby znalazł się znów w Pietrolcinie, przy boku matki. Rozpoczynał się wtedy jeszcze jeden intensywny etap jego niezwykłego życia, pełen mistycznych cierpień, niewidocznych stygmatów i straszliwej walki z szatanami usiłującymi go zniszczyć. ,,Wszystko stało się tutaj” mówił potem, cała jego przyszłość została tu przygotowana. Jedenastego stycznia 1910 r. otrzymał święcenia kapłańskie w katedrze Benevento. W roku 1916 znajdujemy księdza Pio w kościele w San Giovanni Rotondo, z jego zabytkową i mistyczną kalwarią Gargano, w miejscu które wkrótce miało się stać jego Jerozolimą, i gdzie wkrótce zaczął być znany wśród miejscowej ludności jako ,,świątobliwy ojczulek”.

Gdy modlił się przed krzyżem umieszczonym na chórze starego kościółka, w San Giovanni Rotondo, z rąk niezwykłej postaci podobnej do anioła 20 września 1918 r. otrzymał stygmaty. Rany stygmatów pozostały otwarte i krwawiące przez pięćdziesiąt lat. Był to jeden z powodów dla których przez lata ściągali do San Giovanni Rotondo lekarze, naukowcy, dziennikarze i zwyczajni ludzie, chcąc zobaczyć ,,świątobliwego braciszka”.

Ojciec Pio zaczął otrzymywać objawienia, kiedy był jeszcze dzieckiem. Mały Franciszek nie wspominał o nich nikomu, ponieważ myślał, że objawienia otrzymują wszyscy ludzie. Objawiali mu się Aniołowie, Święci, Jezus, Najświętsza Panna, ale czasami także Szatan. Pod koniec grudnia 1902 roku, podczas medytacji nad swoim powołaniem, Franciszek miał wizję. Oto opis, jaki przedstawił kilka lat później swojemu spowiednikowi: Franciszek ujrzał u swojego boku dostojnego, niezwykle przystojnego człowieka, który lśnił jak słońce. Człowiek ten wziął go za rękę i rzekł do niego: Pójdź ze mną i walcz jak dobry żołnierz. Został on następnie doprowadzony do rozległej krainy gdzie znajdowały się tłumy mężczyzn podzielonych na dwie grupy  w jednej grupie byli mężczyźni o pięknych twarzach, ubrani w śnieżnobiałe suknie. Po drugiej stronie znajdowali się mężczyźni o obrzydliwych twarzach i ubrani w czarne suknie. Wyglądali oni jak cienie. Franciszek stał pomiędzy dwoma grupami i zauważył, że zbliża się do niego wysoki mężczyzna o niezwykle brzydkiej twarzy. Był on tak wysoki, że jego czoło dotykało chmur. Lśniąca postać zagrzewała Franciszka do walki z tym potwornym mężczyzną. Franciszek modlił się o uniknięcie wściekłości strasznej postaci, ale lśniący mężczyzna nie znikał. Mówił: Twój upór na nic się nie zda. Powinieneś walczyć z tym złym wrogiem. Proszę, bądź wierny i śmiało rozpocznij walkę. Będę obok ciebie. Pomogę ci i nie pozwolę, aby cię pokonał. Franciszek zgodził się a walka była zaciekła. Wygrał ją dzięki pomocy tajemniczej i przepięknej postaci, która cały czas była u jego boku. Potworny mężczyzna zmuszony był do ucieczki a za nim, wyjąc, przeklinając i rycząc podążyła się reszta mężczyzn o obrzydliwych twarzach. Grupa mężczyzn o pięknych twarzach krzyczała z radości i uznania dla postaci, która pomogła biednemu Franciszkowi w tej wielkiej walce. Wspaniała i jaśniejsza niż słońce postać nałożyła na głowę Franciszka piękną koronę, tak piękną, że trudno byłoby ją opisać. Jednak nagle korona została zdjęta z głowy Franciszka i tajemnicza postać powiedziała: Inną koronę, znacznie piękniejszą niż ta zachowałem dla ciebie, jeśli tylko będziesz walczyć z tym strasznym wrogiem, którego właśnie zwyciężyłeś. On będzie powracał z nową siłą a ty będziesz walczył nie wątpiąc w moją pomoc. Nie martw się jego siłą. Będę obok ciebie, zawsze będę ci pomagał a ty będziesz zwyciężał. Po wizjach takich następowały prawdziwe starcia z Szatanem. Ojciec Pio miał w swoim życiu wiele starć z wrogiem nieprzyjaznym duszom. Tak naprawdę, jednym z najważniejszych celów Ojca Pio było wyrwanie dusz z objęć szatana.

Dlatego obok Mszy św. w ciągu dnia spowiedź była głównym zajęciem Ojca Pio. Wykonywał on swoją pracę spoglądając we wnętrze penitentów. Okłamywanie Ojca Pio podczas spowiedzi było niemożliwe. Zaglądał on w ludzkie serca. Często, kiedy grzesznicy byli nieśmiali, Ojciec Pio sam wymieniał ich grzechy podczas spowiedzi. Wykazywał wtedy dar wiedzy nadprzyrodzonej. W ciągu lat wierni, pielgrzymując z każdej części świata, przybywali do księdza-stygmatyka aby otrzymać od niego wstawiennictwo u Boga. Przez pięćdziesiąt lat w modlitwie, pokorze, i w ofiarnym cierpieniu realizował posłanie miłości.

Ojciec Pio posiadał jeszcze inne dary, takie jak: dar bijolokacji dzięki któremu mógł przebywać w tym samym czasie w dwóch miejscach. Dar zapachu nazywany  osmogenezą. Pozwalał on na odczuwanie obecności świętego poprzez charakterystyczny dla niego aromat. Ów zapach świętości ojca Pio był wyraźnie wyczuwalny przez ludzi, którzy znajdowali się w pobliżu. Wydobywał się z jego ciała, ubrań lub przedmiotów które dotknął. Czasem był wyczuwalny w miejscach przez które jedynie przeszedł. Ojciec Pio pachniał fiołkami. Dar czynienia cudu – pewien pan z Foggii we Włoszech w 1919 roku miał 62 lata i chodził podpierając się dwoma laskami. Wypadł kiedyś z wozu i złamał obydwie nogi. Lekarze nie byli w stanie mu pomóc. Po spowiedzi Ojciec Pio powiedział mu: Wstań i idź! Wyrzuć te laski. Mężczyzna posłuchał go i ku zdumieniu obecnych tam ludzi zaczął chodzić samodzielnie. Dar lewitacji – określić można jako fenomen w którym osoba unosi się nad ziemię i zawisa w powietrzu. Wielu naocznych świadków widziało Ojca Pio unoszącego się nad ziemią. Dar stygmatów – posiadał rany na dłoniach i stopach, które nieustannie krwawiły, utaczając codziennie mały kielich krwi. Mimo prób, żaden z lekarzy nie mógł tych ran wyleczyć. Zniknęły one same w momencie śmierci Ojca Pio.

Otrzymywał listy z całego świata. Jest ich cała biblioteka. Między nimi jest list biskupa z Krakowa Karola Wojtyły, w którym prosi Ojca Pio o wstawiennictwo modlitewne za Elżbietę Półtawską o uzdrowienie z choroby. Przeczytawszy ten list Ojciec Pio miał powiedzieć: „Tej prośbie nie można odmówić”. Inne przesłanie ustne opowiada, gdy Karol Wojtyła odwiedził Ojca Pio jako jeszcze młody kapłan, ten  wstał i powiedział: „Witam przyszłego papieża”.

Zwykle budził się wczesnym rankiem, aby przygotować się do Mszy Świętej. Każdego ranka o godzinie 4-tej zawsze setki a czasem nawet tysiące wiernych czekały już na otwarcie drzwi kościoła. Po Mszy Świętej większość czasu poświęcał modlitwie i słuchaniu spowiedzi. Zmarł 23 września 1968 roku, po pięćdziesięciu latach od otrzymania stygmatów, zamykając upragnioną misję swego serca: prawdziwego krzyża i prawdziwego ukrzyżowania.

W kościele powszechnym obchodzimy według kalendarza liturgicznego wspomnienie św. Ojca Pio dniu jego śmierci a narodzin dla nieba, a więc 23 września. Pamiętajmy w tym dniu, że dzisiaj można także prosić Go o pomoc i wstawiennictwo z takim skutkiem, jak za jego życia.